parallax background

Dlaczego?

 

Dlaczego?

Wiele osób pyta nas, dlaczego wybieramy taki, a nie inny kierunek, dlaczego takie, a nie inne narty, dlaczego taki, a nie inny termin wakacji zimowych… Odpowiedź jest prosta: WSZYSTKO ZALEŻY.

Dlaczego taki, a nie inny termin?

Ponieważ jesteśmy kobiety pracujące i mamy świra narciarskiego, musimy mieć na uwadze kilka podstawowych tematów, przy wyborze terminów wyjazdów na narty. Po jaką cholerę? – ktoś zapyta.
Po pierwsze: nie lubimy tłumów. Przy wyborze terminu wyjazdów kierujemy się przede wszystkim rozpoczęciem sezonu, zakończeniem sezonu narciarskiego i terminami ferii zimowych. Te 3 składowe wyznaczają nam co roku minimum trzy konkretne terminy wyjazdów narciarskich.
Od jakiegoś czasu staramy się wyjeżdżać z początkiem dobrego śniegu na stokach. Najchętniej w okolicach Mikołajek, żeby zaliczyć Krampusy 😉 Zazwyczaj jest to okres jeszcze bez tłumów na stokach, z czarnymi autostradami i dobrymi cenami dla narciarzy.
Końcówka sezonu dla nas to zazwyczaj przełom marca i kwietnia – kiedy ceny są niższe (oczywiście poza okresem Wielkanocy!), śnieg cudownie fantastyczny do południa, a ludzie totalnie rozluźnieni i spragnieni wiosennego słońca na leżakach 🙂
W szczycie sezonu zazwyczaj wybieramy termin po 6 stycznia (Święto 3 Króli), kiedy to kończy się okres ferii świątecznych w Austrii na przykład. Oznacza to koniec tłumów autochtonów na stokach i – co najważniejsze – jest to jeszcze minimum tydzień przed rozpoczęciem ferii zimowych w Polsce. Ludzi na stokach jest wtedy zazwyczaj garstka w tygodniu, można więc poszaleć ile wlezie na świeżo wyratrakowanych nartostradach! Cud, miód, malina <3

Jeśli tak jak my – szukasz terminów z małą ilością ludzi na stokach: wybieraj początek sezonu, końcówkę i termin pomiędzy zakończeniem przerwy świątecznej w danym kraju – a początkiem ferii zimowych obowiązujących w Polsce. Oczywiście dotyczy to głównie krajów EU, nie mamy pojęcia, jak to wygląda w Gruzji, Chile, czy Nowej Zelandii 😉

Dlaczego takie narty?

Jakoś tak wyszło, że Kasia i ja od dawna jeździmy na nartach. Kasia zaczynała jeszcze na prostych, nie taliowanych nartach zjazdowych. Ja zaczynałam już na carvingach. I tak już zostało, że związałyśmy się z 2 deskami… Obie przez dobrych kilka sezonów śmigałyśmy na nartach Voelkl: ja na Supersportach (łatwych w prowadzeniu, z szerokimi dziobami i średnim promieniem skrętu), Kasia na Racetiger’ach (z podwójnym gripem, o dłuższym promieniu skrętu, ciężkich jak cholera).
W sezonie 2018/2019 obie zmieniłyśmy narty na deski typu all mountain. Dlaczego? Jak zawsze: czysty przypadek… Miałam moje Volekle w serwisie Surfoteka Sopot, przyszłam przymierzyć buty narciarskie i tak jakoś wyszło, że zawinęłam się do domu z nowymi Nordica’mi Sentra 3CA… Kasia w sumie też nie mogła się jakoś spiąć do zmiany dech, ale kolana same kazały jej zmienić wymagające Racetiger’y na coś prostszego w prowadzeniu, a przede wszystkim fajne śmigające. Nikodem z Sufroteki zaproponował Kasi narty z serii Navigator, też firmy Nordica 😉 I wyszła ze sklepu z nowymi dechami 🙂
Wiadomo – zmiana sprzętu nigdy nie jest łatwa. No bo nie wiadomo, czy na stoku dobrze będzie się na nich jeździć… Kupując w ciemno deski nad morzem – ciężko jest je przetestować 😉 No nie jest to niestety samochód, w który można wsiąść i przejechać się tyle o ile…

Oprócz nart obie zmieniłyśmy też buty na skorupy Nordica, więc wiecie… Nie było odwrotu i trzeba było zacząć spadać w dół po śniegowej pierzynce 😉

Powiem jedno: nigdy nie czekaj ze zmianą sprzętu narciarskiego zbyt długo! Fakt: jeśli jeździsz 1x w roku na nartach, raczej nie opyla się kupować co sezon czy dwa nowego sprzętu. Wtedy zazwyczaj wypożycza się wszystko na wyjazd i tyle. Ale jeśli już decydujesz się na zakup – zawsze pytaj o poradę w sklepach specjalistycznych, czy serwisach. Ludzie tam pracujący mają zazwyczaj duże doświadczenie i sporą wiedzę na temat sprzętu, który sprzedają. Czytaj też fora narciarskie, blogi, czy opinie na lokalnych stronach www i w Google. Bez tego ani rusz… Dlaczego nie zwlekać ze zmianą sprzętu? Jak wszystko – tak i buty/ narty/ kijki się zużywają. O ile narty zazwyczaj ostrzy się i smaruje w miarę regularnie, o tyle do butów zazwyczaj przykłada się niewielką uwagę. A to PODSTAWOWY BŁĄD! Buty są NAJWAŻNIEJSZE! Ale o tym, przy innej okazji… 🙂 Jeśli chodzi o narty: nie tylko się zużywają. Technologia się zmienia. Zmienia się również człowiek z wiekiem i jego potrzeby… Wiele osób, które spotykamy na stokach – jeździ na tych samych deskach do 40 lat. I chwała im za to! SERIO! Bo to oznacza, że mają kapitalną kondycję i świetnie im się jeździ na tym samym sprzęcie 🙂 My jednak, którzy jeździmy okazjonalnie kilka razy w roku (bo nie dane jest nam mieszkać w Alpach, Tatrach, czy Pirenejach…) – mamy z kondycją na bakier, przez co nasze mięśnie, ścięgna i stawy z czasem dają o sobie znać… Niestety: starość nie radość 😉 I tu na szczęście z pomocą przychodzi technologia i producenci nart, którzy odwalają świetną robotę tworząc narty dla takich właśnie „pań w średnim wieku”, jak my 😉 Nowoczesne narty typu all mountain (bez względu na dodatkowe podkategorie) są kapitalną odpowiedzią właśnie dla nas: są lżejsze od carvingów sprzed 10 lat, kapitalnie łatwo się prowadzą i co najważniejsze: świetnie sprawdzają się i na sztruksie, i w puchu! Z ręką na sercu polecamy tego typu deski (bez względu na producenta, serię, cenę i design) – dają masę zabawy i nie obciążają tak bardzo stawów 🙂

Dlaczego taki, a nie inny kierunek?

Zaczęło się za granicą od Austrii i jest to do tej pory nasz ulubiony kierunek. Nie to, że nie jest fajnie gdzieś indziej – po prostu tak wyszło i tyle 🙂 Zdarzyło się nam jeździć w Polsce (Bukowina Tatrzańska) i na Słowacji (Tatrzańska Łomnica) i było na serio fajnie, ale jakoś tak ciągnie nas do Austrii 🙂
Za pierwszym razem rzuciło nas do Ski Amade, a konkretnie do Dorfgastein. Było kapitalnie! I rok później też wybrałyśmy Austrię. Co roku nas tam rzuca 😉 Czasem lodowiec (Tux, Moelltaler, Kitzsteinhorn, Kaunertal, Pitztal, Retenbach i Tifenbach), czasem gdzieś niżej (m.in. Kitz, Ischgl, Górna Austria, St. Anton, Sportgastein, Bockstein, Heiligenblut, Nassfeld, Goldeck, Flirsch, Sillian)… Wszystko zależy głównie od tego, gdzie akurat jest śnieg.



Plusy dodatnie na zakończenie

Taki, a nie inny wybór wakacji w naszym wydaniu, to dla naszych pracodawców totalne wybawianie. Większość ludzi bierze wakacje latem – my wręcz przeciwnie, zimą. Mieszkamy w 3mieście, na morzem (powiedzmy), więc latem nie opłaca się nam jechać nigdzie nad morze… Na miejscu mamy wodę, plażę, surfing i plażing ile wlezie 😉 Zimą większość ludzi grzeje się przy kominku, odliczając do końca zimy – i to jest właśnie ten moment, który my wybieramy na urlop. Idealnie więc wpisujemy się w roczne planu urlopowe naszych firm 🙂

Wyjazdy na początku i końcu zimy to czas dla nas. Jeździmy na narty autem – drogi wtedy są zazwyczaj czarne i nie trzeba zakładać łańcuchów na koła. W górach biało, autostrady czarne – i to jest to! No chyba, że to styczeń i cała Europa leży pod 2 metrami śniegu 😉

Jeśli więc szukasz nowego sensu życia: wybierz narty 🙂 Są dobre dla zdrowia i będziesz mieć do wyboru większość terminów urlopowych od października do maja 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.