Wiosenny wypad na Hintertuxa, czyli co wybrać – żeby nie żałować
Nigdy nie sądziłam, że stać mnie będzie na narciarski wypad na Tuxa… Serio! To cholernie drogie miejsce, które przez lata stało się strasznie modnym. Wszyscy jeżdżą na Hintertuxa, lansują się na Tuxie i w ogóle ten właśnie lodowiec jest cool… Przynajmniej wśród Polaków.
Po styczniowym wypadzie na Molltalera, Hintertux wydawał się mega odległym marzeniem, które może kiedyś ziści się gdzieś w marzeniach. Poza tym – drugie nartowanie w tym samym roku? I istna rozpusta! 🙂 Sęk w tym, że jak człowiek kocha narty i żyje nimi przez cały rok, zbierając kasę na śmiganie po sztruksiku – to jak tylko nadarza się okazja na tani wyskok do Austrii, nie ma się co wahać, tylko BRAĆ!!! No i traf chciał, że okazja dopadła mnie na facebooku, a konkretnie w reklamie oferty SNOWTREXu 🙂 Robili ofertę last minute różnych wycieczek, trzeba było tylko wstrzelić się w odpowiedniej chwili i „wyhaczyć” okazję 🙂 Warto było z dreszczykiem emocji kupować wypad, którego cena za 1 osobę (7 noclegów w pensjonacie z HB + 6-dniowy skipass) wyniósł 1300 zł 🙂 No sami powiedzcie – jak można było nie skorzystać?
No to sobie z Kasią pojechałyśmy 🙂 Jak zwykle samochodem, jak zwykle trasą Trójmiasto – Szczecin – Berlin – Monachium. A potem już prosto przez Innsbruck do Hochsteg (gmina Mayrhofen) 🙂 Droga fajna, zwłaszcza nocą, gdy nie ma zbyt wielu samochodów na autostradzie… No i autostrady za polską granicą jakby nieco szersze niż u nas 😉
Planując wyjazd wyliczyłyśmy sobie, że wczesnym popołudniem będziemy na miejscu, potem szybki prysznic i lecimy zwiedzać. Ale jak to w życiu bywa – nie zawsze wszystko da się przewidzieć… Po dotarciu do pensjonatu, okazało się, że nasz pokój nie jest jeszcze gotowy 🙁 Klikakrotnie przekładano nam godzinę jego dostępności… Koniec końców – po 1,5 godziny czekania, w końcu dostałyśmy klucze do pokoju, który niekoniecznie był wysprzątany… No cóż… Pomimo słabego początku – cała reszta pobytu w Dolinie Zillertal wynagrodziła na wakacje z nadwyżką 🙂
Tony śniegu, cudowne słońce i nartowanie bez końca! Wprost genialnie! Pogoda dopisywała niemal cały tydzień – słonko cudownie grzało, więc trzeba było przerzucić się na stroje w wariancie letnim 🙂 Naprawdę idealna pogoda się nam trafiła 🙂 Tak fajna, że w dolnych partiach niektóre trasy były zamknięte z powodu braku śniegu 🙂 Ale u góry – sztruksu pod dostatkiem! Ratraki robiły swoją robotę i ugniatały, ubijały, przerzucały i wyrównywały chemicznie utrzymywany śnieg 🙂 Puchu nie zaznałyśmy, ale może to i dobrze, bo kilak stoków aż prosiło się, żeby pojeździć poza trasą – a my miałyśmy tylko narty carvingowe 😉
Cały czas na trwa rozwój infrastruktury na lodowcu – nowe budynki, restauracje, kolejka… I dobrze, bo jestem już chyba za stara na orczyki, a jest ich tam całkiem sporo i są niemiłosiernie długie! Kilka gondolek, trochę kanap i szafa gra 🙂 Kolejki poprowadzone są fajnie, widoki w czasie jazdy na górę (jakąkolwiek) zapierają dech w piersiach! Otaczające szczyty są fenomenalne!!! WiFi za free, dostępne są w nowych budynkach – co cieszy, bo można trochę podrażnić znajomych, którzy akurat siedzą w biurze, w Polsce 😉 Restauracji i barów jest kilka – każdy może więc znajdzie najlepsze dla siebie menu 🙂
Tuxik to drugi lodowiec, na którym testowałyśmy z Kasią kamerkę SONY ActionCam AS15. Sprawdziła się na Molltalerze – na Tuxie też wypadła fajnie 🙂 Różnorodność mocować i obudów pozwala na ciekawe zdjecia i filmy w kręcone w kilku opcjach 🙂 Niezły bajer do dokumentowania aktywnego wypoczynku 🙂 Więcej na temat naszych przygód z kamerką SONY możecie przeczytać we wcześniejszym artykule o niej 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=1WTThqO2FaY
Hintertuxer Gletscher: warto, czy lepiej sobie odpuścić?
Krótko mówiąc – każdy powinien pojechać i samemu przekonać się o zaletach/ wadach lodowca i jego okolicy. Planując nocleg w okolicy Mayrhofen (tak jak my) i przemieszczając się skibussem – trzeba rezerwować sobie ok. 40 minut na dojazd w każdą stronę. To trochę długo… Oczywiście można sobie pospać w autobusie, albo wypić piwko ze współprasażerem na siedzeniu obok 😉 Ale może też podziwiać fantastyczne widoki wkoło!
Dużym minusem – dla nas samych – była niekończąca się liczba naszych rodaków… Nigdy wcześniej i nigdzie do tej pory będąc na nartach, nie spotkałyśmy takiego natłoku Polaków! Nie po to uciekamy 1500 km od domu, żeby słuchać przekleństw, narzekań na brak kasy i otaczać się wonią wysokoprocentowych trunków… No cóż…
PLUSY wyjazdu
+ niska, promocyjna cena dzięki rezerwacji w SNOWTREX
+ zaliczyłyśmy nartowanie na Hintertuxie 🙂
+ niezłe warunki śniegowe jak na przełom marca i kwietnia
+ cudowna pogoda
+ świetna kuchnia i położenie nad strumieniem pensjonatu Gasthhof Hochsteg
+ bezpłatne skibussy
MINUSY wyjazdu
– za dużo Polaków wkoło (a wydawało się nam, że Kitzsteinhorn to ulubione miejsce naszych rodaków…)
– słaba obsługa sezonowo zatrudnionego personelu w pensjonacie Gasthof Hochsteg
– niski poziom utrzymania czystości pensjonatu
– długi dojazd z pensjonatu pod lodowiec
Jak widać plusy przeważają minusy 🙂 Dla nas jednak waga minusów jest większa niż plusów i dlatego też za szybko nie wrócimy w te okolice 🙂 Tak to już jest, gdy człowiekowi uderzy do głowy narciarska woda sodowa 🙂 Rozbestwiłyśmy się trochę przez ostatnich kilka lat 😉 Cóż – każdy ma jakiegoś bzika: naszym mózgiem rządzi sztruksik i sztachety 🙂