Gościnny Mölltaler na dobry początek roku :)
Sezon 2013/2014 nie jest łatwy… I nie mam tu na myśli tylko alpejczyków i biegaczy… Zima jest słaba i późno przychodzi śnieg… Jak tu żyć?!?!?!? Człowiek czeka niemal cały rok na wyjazd, a tu do ostatniej chwil ciężko podjąć decyzję, co do kierunku wyjazdu… Wszystko przez to cholerne, globalne ocieplenie 🙁
Tradycyjnie wybieramy Austrię, ale początkowe plany niosły nas na pierwsze ślizgi do Ischgl, jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Nie wyszło, niestety 🙁 No to styczeń – tylko gdzie? Dokąd? Dziesiątki godzin przed kompami, szukanie porad, prognoz pogody i czaty ze znajomymi… Nieprzespane noce w poszukiwaniu puchu… Sztruksik wzywał, a my cały czas nie wiemy gdzie jechać… No i w wyniku długich rozmów, wszystkich ZA i PRZECIW, losowania typu „papier, nożyce, kamień” padło na Mölltaler Gletscher 🙂
Spakowane, wsiadłyśmy do auta. Trasa 3miasto- Szczecin – Berlin – Monachium – Salzburg – Flattach – Innerfragant zajęła nam (z postojami i spaniem) ok. 20h. Długa, ale było warto 🙂 Najgorsze były korki w okolicach Monachium i szukanie kwatery na miejscu… Ale jak to się mówi: koniec języka – za przewodnika 😉 Bez GPSa, z tradycyjną mapą i łamanym niemieckim dotarłyśmy do naszego Gasthausu 🙂
Wybrałyśmy tygodniowy pobyt z HB i skipassem. Na łebka wyszło 490 EURO, bez paliwa. Może to dla kogoś wydawać się drogo, ale jak człowiek haruje cały rok, to w ramach nagrody chce dobrze zjeść i mieszkać blisko stoków. Swoją drogą – wybierając początek stycznia, trafiłyśmy w dziesiątkę! I to nie tylko w kwestii miejscówki, ale również ceny 🙂 Od ferii ceny idą w górę, że ho ho! Nie mówiąc już o tłumach w pensjonacie i na stokach 🙂
[youtube id=”vZ2fv6cYT50″]
Gasthof-Pension Innerfraganter Wirt, w którym mieszkałyśmy, to jeden z kilku obiektów na wynajem Familii Reiter. Przemili ludzie, rozmowni, szukający kontaktu z każdym pojedynczym Gościem. Witają wszystkich z rana i do późna siedzą przy piwku wspólnie ze wszystkimi w barze 🙂 Sami zresztą też jeżdżą na nartach w wolnym czasie 🙂 Miejscówka – niemal idealna – 2 przystanki skibussa od lodowca 🙂 Jedzenie w formie bufetu zarówno na śniadanie, jak i obiadokolację 🙂 Bajka! Jesz, co chcesz i ile chcesz 🙂 Fajny pomysł, zwłaszcza przy większym obłożeniu. Pierwszy raz spotkałyśmy się z tego typu rozwiązaniem 🙂 Chociaż, przez 2 dni, gdy byłyśmy jedynymi Gośćmi – miałyśmy wieczorem kolacje serwowane 🙂 Gospodarze chcieli nas chyba utuczyć, bo do pokoju musiałyśmy się potem turlać, z przejedzenia… 😉
No, ale do rzeczy – ŚNIEG!!! O ile droga na miejsce była raczej czarna, okolica, o lodowcu nie wspominając, tonęła w śniegu 🙂 Warunki – GENIALNE!!! Stoki przygotowane wyśmienicie! Trasy wyratrakowane, szerokie, freeridowe stoki również… Na miejscu trenowali przyszli alpejczycy Chorwacji, Słowenii i Czarnogóry… Pogoda wręcz idealna – raptem 1 dzień pochmurny, reszta słoneczna, z lekkim mrozem 🙂 ŻYĆ – NIE UMIERAĆ!!! Do czego można by mieć uwagi, to ogólna infrastruktura. Większość wyciągów pamięta jeszcze czasy Alberto Tomby niestety 🙁 Restauracje też warto by unowocześnić… Co dziwne – pierwsze piętro Panorama Restaurant Eissee oddana w całości narciarzom z własnym prowiantem! Ogromna przestrzeń!!! No i WiFi – jest tu dostępne, a nigdzie ani słowa reklamy na ten temat! Szkoda, bo to duuuża strata… Inne ośrodki w Austrii dawno już przegoniły Mölltalera i obawiam się, że bez pomysłu na to miejsce, prędzej czy później turyści mogą „odpłynąć” w inne miejsca 🙁 A szkoda, bo to świetne miejsce na kilkudniowy pobyt, zarówno zimą, jak i latem 🙂 Aha – skibussy mogłyby jeździć częściej, bo 3 kursy z rana to trochę za mało… Pierwszego dnia czekałyśmy w deszczu 50 minut!!! Wkurzałyśmy się straszebnie – dobrze, że kolejne dni nadrobiły stracony czas 🙂
Szkoda, że jesteśmy już z powrotem w Trójmieście 🙁 Miło tak powspominać, pooglądać filmiki i fotki z Austrii 🙂 Karyntia to był dobry wybór na styczeń – śnieg, słońce i pyszne jedzonko 🙂 Czego można chcieć więcej? Tylko powrotu 🙂