Czeszka Ester Ledecká, która zapisała się w historii jako jedyna kobieta z dwoma złotymi medalami olimpijskimi w 2 różnych dyscyplinach podczas jednych igrzysk olimpijskich ogłosiła, że na igrzyskach Mediolan–Cortina 2026 wystąpi tylko w snowboardzie. Tym samym rezygnuje z rywalizacji w narciarstwie alpejskim – przynajmniej w zjeździe, gdzie dotąd ścigała się z najlepszymi.
To decyzja, która wywołała zarówno zrozumienie, jak i żal wśród fanów. Powód? Kolidowanie terminów – finał alpejskiego zjazdu kobiet i snowboardowego giganta równoległego zaplanowano dosłownie o kilka godzin od siebie. Ledecká, znana z perfekcyjnego przygotowania i ogromnej determinacji, przyznała, że nie ma fizycznej możliwości wystąpić w obu konkurencjach. Choć próbowała przekonać organizatorów do zmiany harmonogramu, nie spotkało się to jednak z ich akceptacją.
Ester Ledecká to sportowy fenomen. W 2018 roku zrobiła coś, co wydawało się niemożliwe – w Pjongczangu zdobyła złoto w narciarskim supergigancie oraz w snowboardowym gigancie równoległym, stając się pierwszą zawodniczką w historii, która dokonała takiego wyczynu podczas jednej olimpiady. To wtedy cały świat obiegło zdjęcie jej zaskoczonej twarzy po triumfie na… pożyczonych nartach od Mikaeli Shiffrin. Siedem dni później dorzuciła kolejne złoto – już na swojej desce.
W Pekinie w 2022 roku powtórzyła sukces, broniąc tytułu mistrzyni olimpijskiej w snowboardowym gigancie równoległym i udowadniając, że nie był to przypadek. Mimo ogromnej presji i licznych kontuzji w kolejnych sezonach, pozostała w światowej czołówce obu dyscyplin, trenując dwa razy więcej niż konkurencja – pod okiem dwóch oddzielnych sztabów.
Decyzja o skupieniu się wyłącznie na snowboardzie nie oznacza jednak końca jej przygody z narciarstwem. Ledecká zapowiedziała, że jeśli tylko harmonogram pozwoli, spróbuje swoich sił w supergigancie, który odbędzie się kilka dni później. Na razie jednak priorytetem jest walka o trzeci z rzędu złoty medal olimpijski w swojej „pierwszej miłości” – snowboardzie.
Patrząc na jej karierę, trudno się nie uśmiechnąć z podziwu. Ledecká udowadnia, że granice między dyscyplinami – i między niemożliwym a realnym – istnieją tylko w naszych głowach. A jeśli na stoku ktoś ma prawo przesuwać te granice dalej, to właśnie Ester – dziewczyna z Pragi, która po prostu nie zna słowa „niemożliwe”.