Ja wiem, że się powtarzam. Ja wiem: farmazony piszę. Ja sobie zdaję sprawę, że to oczywiste… Ale muszę to powiedzieć: KOCHAMY NASSFELD!
Całe południe Austrii, a w szczególności Karyntia to nasze oczko w głowie. Mega jaramy się tu wszystkim i latem, i zimą. To jest po prostu kolebka niedoścignionego celu urlopowego, do którego zawsze warto dążyć. Bo nie ma co się męczyć tam, gdzie niekoniecznie fajnie – a urlop ma się tak rzadko, że po prostu trzeba zawsze szukać tego – co nas jara :)
Na koniec zimy 2023 znalazłyśmy mega ofertę z karnetem na TOP SkiPass na niemal całą Karyntię. Nocleg w Pressegersee, w hotelu Alpen Adria Hotel & Spa – w pakiecie z HB, saunami, basenem i jacuzzi plus skipas – wyszło raptem 3300 za 1 osobę. Jak na tegoroczną zimę to niezła cena, zwłaszcza w porównaniu z ofertami na St. Anton, które było naszym drugim wyborem (tu już ponad 3800/ 1 os. minimum wychodziło). Cena bez transportu, więc spakowałyśmy auteczko i pojechałyśmy A1 do końca w dół, potem śmig prze Czechy już byłyśmy w Austrii. Tego typu trasa to zawsze jakieś 14-15h (samej jazdy, nie licząc postojów i drzemek).
Meerauge
W drodze do Pressegersee zahaczyłyśmy po drodze niemal o Słowenię, bo Kasia wyczaiła urokliwe oczko wodne Meerauge (Bodental, Ferlach). Jest po prostu urocze!!! Turkusowa głębia koloru tafli wody do złudzenia przypomina wody Weissensee! W kontraście z ośnieżonymi szczytami gór wokół to po prostu magia, którą trzeba zobaczyć. Dość łatwo tam dotrzeć posiłkując się nawigacją (my akurat korzystamy z map wujka gugla), jest kilka miejsc parkingowych, ścieżka wytyczona od parkingu do jeziorka. Nic więcej nie trzeba. Samo jeziorko to na serio oczko. Obejście go wokół zajmuje jakąś minutę. Ale wycieczka tu jest warta dojazdu, więc z całego serducha polecamy.
Niebiańskie stoki Nassfeld
Na początek kilka suchych faktów. 110 km tras narciarskich: od niebieskich, przez czerwone – po czarne. Bardzo długi sezon narciarski i gwarancja śniegu w zasadzie zawsze do Wielkanocy. Masa śniegu, dzięki sztucznemu naśnieżaniu. Snowpark, snake, ośle łączki. Sporo wyciągów: krzesełkowych, gondola Millenium Express i orczyki. Kilka knajpek i szybiki serwis narciarski. Trochę tego jest :)
To tyle z suchych faktów. Prawda jest taka, że oczywiście wiosenne warunki na stokach wymagają więcej troski, więc nie wszystkie trasy są otwarte, bo po prostu brakuje śniegu. Ale to pociąga za sobą naprawdę dobre warunki śniegowe na dostępnych stokach. I wszystkie kolory tras narciarskich o zróżnicowanym nachyleniu, szerokości i poziomie zaawansowania są tu dostępne cały czas. Dla nas liczą się głównie te czerwone jak wino i niebieskie jak wody jeziora, więc tych było na wypasie w trupa!
Od naszego hotelu do parkingu pod stokiem w kilkanaście minut można dostać się autem lub skibussem. Jeśli autko – to pod Millenium Express jest ogromny parking (bezpłatny!), więc można i samochodem podjechać. A jako, że skibussa miałyśmy spod hotelu, to i ta opcja wchodziła w grę. No chyba, że ktoś woli serpentynkami na samą górą wjeżdżać do Nassfeld, to proszę bardzo, ale to nie dla nas. Jechałyśmy już tamtędy kilka lat temu zimą i to by było na tyle Ma to swój urok, ale po co się męczyć Wtedy nocowałyśmy w hotelu Gartnerkofel w Nassfeld (w którym to w tym samym czasie nocowały dziewczyny z Austria Ski Team, np. Nici Schmidthoffer, czy Nina Ortlieb) i było rewelacyjnie! Ale jak się mieszka w dolinie, to codzienne podjazdy na górę – są wymagające :)
Sama gondola Millenium Express po głównym sezonie zimowym jest raczej pustawa, więc nie ma kolejek i można ekskluzywnie w 2 osoby wjechać na górę. Zajmuje to jakieś 20 minut, więc warto o tym pamiętać wiosną i śmigać na górę zaraz po śniadaniu (albo nawet bez niego), bo wiadomo, po 12.00 na stokach robi się zupa A jak już się wjedzie na górę – to wiadomo: trzeba zjechać w dół, fizyka jest bezwzględna w tym temacie. Co prawda z fizyki nie była orłem, ale tyle jeszcze pamiętam ;)
I co by tu o samych stokach napisać… Kurcze blade no nie wiem… Nie wiem jak to ująć, żeby nie było za słodko… No fajne są. O! Po prostu! Całkiem szerokie, zróżnicowane, pofalowane, ciekawe, nasłonecznione, niektóre w lesie. Ale wszystkie serio do polecenia!
TIP!
Jak możesz, to o tej porze roku weź ze sobą albo wypożycz narty typu all mountain. Dlaczego? Bo są mniej taliowane, szersze zazwyczaj i łatwiej jeździ się w brei wiosennej na takich nartkach właśnie. Ot co! My z Kasią mamy takie po prostu na stałe i cenimy sobie to rozwiązanie, bo żadne z nas rasowe narciary. Atutem takich deseczek oprócz tego, że nie skręcają tak szybko – jest przełożenie tego nieskręcania szybkiego na brak dużych obciążeń stawów. Przynajmniej tak to wygląda z naszej perspektywy. Nie trzeba tak się męczyć, nie trzeba tak dociskać nartek na śniegu, żeby milutko zjeżdżać w dół. I kolanka są za to baaaardzo wdzięczne, zwłaszcza jak ma się na karku plus 45 (jak ja), albo jak jest się tak młodym jak Kasia – ale ortopeda i tak od czasu do czasu wciska w kolano kwas lub osocze, żeby kolana funkcjonowały jak trzeba. No więc nasza rada bezcenna: narty all mountain koniecznie nabądź i ciesz się słodkim nartowaniem!
Szama
Na stokach jest kilka knajpek, z czego aż 2 na stacji górnej Millenium Express. Jedna w koncepcji restauracji z cenami z kosmosu. Druga to prosta pizzeria, ale za to z jaką picką!!! POEZJA! W pizzerii ceny nie powalają, a 2 osoby śmiało na lunch wciągną za spółę 1 blacik w dowolnym smaku i będą najedzone. Świetne ciasto (pewnie na włoskiej mące, skoro granica Italia dosłownie za rogiem), niezłe sery i dodatki.
Odkryciem tego roku była dla nas restauracja Garnitzenalm, po stronie góry Gartnerkofel, w pobliżu czerwonej trasy nr. 4. Kapitalna miejscówka, żeby odsapnąć i zjeść coś konkretnego. Można posiedzieć w środku, na zewnątrz również. Ceny nie zwalają z nóg, a atmosfera i obsługa naprawdę przyjemna. Za kilkanaście eurasków można tu zjeść np. wienerschnitzel z frytkami i borówką. Więc spoczko opcja na lanczyk albo i obiadek. P.S. Mają pyyyyyszny rosołek! Obligatoryjnie należy zapodać do brzusia, zwłaszcza w chłodny dzionek :)
… a po nartach w hotelu w Preesegersee oczywiście kolacja, która powala! Przystawka, zupa, danie główne i deser. Nie-do-prze-je-dze-nia! Hotel daje genialne jedzonko i sowicie karmi swoich gości :) Nie wspominając o śniadankach, które są pyszniuteńkie! Można nawet soczek marchewkowy sobie samemu wycisnąć, gofry poszamać i tuzin różnych kaweczek ogarnąć! Cud – miód – malina! Powiem tak: kuchnia śmiga jak należy, kelnerzy zajebiści i to widać po ilości zamawianych wszędzie butelek z procentami: potrafią doradzić odpowiedni trunek do właściwego dania :) Full profeska!
Serwis narciarski
Jak już wjedziecie na grę Millenium Express – to od razu można tam zrobić szybki serwis deseczek w Skiservice KofelCenter. Smarowanie na gorąco i szlifowanie krawędzi zajmuje jakieś 10 minut, więc jak człowiek czuje, że narty nie jadą a powinny – to nie ma co się szczypać, tylko trzeba sięgnąć po sakiewkę i zrobić co trzeba. Taki serwis do 10 EUR, więc tanioszka! Oczywiście to tylko podstawowe działanie i nie zastąpi pełnego serwisu (jaki robiłyśmy np. w Surfotece Sopot, czy na Lodowcu Kaunertal), ale na kilka dni śmigania po wiosennym śniegu połączonym z elementami piaseczku i sztucznych dodatków z naśnieżania – wystarczy Obsługa jest raczej obcojęzyczna, ale pytają człowieka skąd jest i jak powiesz, że z Polski, to od razu: „proszę”, „dzień dobry” i „do widzenia” się znajdzie w repertuarze :)
Niebiańskie widoki
Ten fyrtel po południowej stronie Alp to już prawie Włochy. Jest cieplej niż w innych rejonach górskich, a światło i chmury czynią cuda na horyzoncie. Przy odrobinie szczęścia można poczuć się jak w niebie. Dosłownie. Chmury wokół biegnące po nieboskłonie, w tle słońce majaczące i podświetlające wszystko – takie wyjątkowe doznania można tu właśnie poczuć i obejrzeć. Warto czasem doczekać na stoku do późnego popołudnia, aby podziwiać ten taniec atmosferycznych zjawisk, bo nigdzie indziej w Alpach tego nie doznamy! To tu pofalowany teren poprzecinany jest dolinami patrząc w kierunku południowym, tu drzewa jeszcze próbują swych sił wyrastając między skałami i to tu wreszcie – właśnie stąd – podziwiać można już włoskie Dolomity :) Bajka!
Panuje przeświadczenie, że jadąc do Austrii na narty, człowiek nie robi tam poza tym nic innego. Ale szczerze mówiąc – to raczej nie oddaje ducha Nassfeld. Nawet, gdybyśmy chcialy cały dzień nic innego nie robić, tylko nartować – to nie dałoby rady. Przy takiej ilości stoków i tylu kilosach tras, to po prostu nierealne. Padłybyśmy jak długie i musieliby nas cucić w szpitalu chyba ;) Tu szkoda życia na ściganie się i robienie kilometrów. Tu trzeba żyć, chłonąć, podziwiać Ot co!
Lodowiec Moelltall
Jako, że nasz karnet obejmował nie tylko Nassfeld – na 1 dzień wyskoczyłyśmy na Moltka :) Stare śmieci wzywały nas i wzywały, i nie mogłyśmy się powstrzymać ;) Dawno nas tu nie było, ale w sumie niewiele się zmieniło. Co prawda pogoda nie dała nam za dużo pojeździć, bo była MEGA MGŁA, ale nie mogłyśmy odmówić sobie wycieczki na ten karyncki lodowiec.
SPA i chillout
W hotelu in plus rozpieściła nas strefa SPA! Basen wewnętrzny, na zewnątrz, strefa relaksacyjna, jakuzzi, sauny suche i mokre… Oczywiście przebojem dla nas była sauna aromatyczna! No genialna po prostu! Jeśli ktoś nie próbował, a będzie mieć możliwość to polecamy koniecznie! Po nartach IDEALNA! Rozgrzewa ciało, rozluźnia mięśnie i usuwa toksyny przy jednoczesnej aromaterapii :) A najlepsze oczywiście to moczenie dupy w ciepłej wodzie z bąbelkami na zewnątrz ;)
PODSUMOWUJĄC:
wypad mega udany, pogoda dopisała, miejscówka godna polecenia.
Poniżej wszystkie namiary:
OŚRODEK NARCIARSKI NASSFELD
Alpen Adria Hotel & Spa
- Presseggersee 2, 9620 Presseggersee bei Hermagor, Austria
Meerauge
- ...czyli po naszemu: Morskie Oko
Bodental 216-250, 9163 Ferlach, Austria
Garnitzenalm
- Sonnenalpe Nassfeld, Hermagor 9620, Austria