parallax background

Karyntia styczniowo jest w sam raz!

Ciężko pisać podsumowanie wyjazdu narciarskiego… Dlaczego? Bo to oznacza, że już się skończył! To najgorsze uczucie dla ludzi zwariowanych na punkcie sztachet…

W tym roku po raz kolejny byłyśmy w Karyntii, w okolicach Flattach (konkretnie w Innerfragant), żeby pośmigać na Molltaler Gletscher 🙂 Już raz byłyśmy tam w styczniu i miałyśmy nadzieję, że szczęście co do pogody i miejscówki nas nie opuści 🙂 I stało się! Gdy większość rodaków odsypiała sylwestrowe szaleństwa, my w nowy rok pakowałyśmy auto do drogi 🙂 Trasa wiodła przez Bydgoszcz – Poznań – Berlin – Monachium – Flattach. Droga prosta jak drut, z czego najdroższe były polskie autostrady (jednorazowy przejazd dwoma odcinkami autostrady to koszt 52,60 zł, a 10-dniowa winieta w Austrii, uprawniająca do jazdy po autostradach – 37,50 zł). Jak zwykle jechałyśmy wieczorem, przez noc. Mniej wówczas na drodze ciężarówek i w ogóle lżejszy ruch na drogach. Chociaż trzeba uważać w Polsce na dzikie zwierzęta (bo nawet na „autostradzie” mogą wyskoczyć sarny, czy jelenie!), więc noga z gazu i byle do przodu! W okolicach Berlina tradycyjnie 2-3-godzinna drzemka – śpiwory cieplutkie, parking na stacji benzynowej i można porządnie zmrużyć oko i odpocząć 🙂 Zwłaszcza, gdy w nocy mgła jak mleko i podróż ciężka… Nad ranem pobudka i jazda na południe 🙂 Mijamy Monachium: straszne korki w przeciwnym kierunku – wszyscy wracają z Austrii i Włoch z przerwy świątecznej! Dobrze, że to nie my 😉

drogafot. trochę przymroziło na trasie…

Gdy na horyzoncie pojawiają się zbocza gór, wiemy, że jesteśmy w domu 🙂 🙂 🙂 Spokojnie jedziemy, podziwiając krajobrazy, kupujemy 10-dniową winietę na Austrię na jakiejś stacji paliw, potem wjeżdżamy do Parku Narodowego Wysokie Taury (koszt 11,50 Euro = ok. 49 zł) i długa prosta w kierunku Molltalera 🙂

Jadąc tą trasą po raz trzeci, człowiek czuje się jakby wracał z długiej podróży do domu. Wszystko wokół jest znajome, tak spokojne i niosące nadzieję na ukojenie po roku ciężkiej pracy… Lądujemy w pensjonacie Innerfraganter Wirt, gdzie Christine (nasza Gospodyni) wita nas w progu z uśmiechem na ustach 🙂 I daje nam pokój – ten co zawsze 🙂 Żyć nie umierać 🙂

pokojfot. „nasz” pokój 🙂

A potem? Już tylko 6 dni białego szaleństwa na nartach 🙂 Co tu dużo gadać – O TO KAMAN!!!! Cudowne warunki! Po raz pierwszy (od zawsze!) przez cały tydzień byłyśmy na nartach, bo pogoda była świetna!

widok

Trochę chmurek, śniegu i słonka 🙂 Wszystkiego w sam raz 🙂 A jak warunki na stokach? Całkiem całkiem 🙂 Na początku stoki raczej lodowe (jako, że Karyntii od połowy października do stycznia nie padało nic!), ale jak spadł śnieżek: MIODZIO!!! Puszek na stokach sam wzywał do szusowania 🙂

puch

Na stokach nie było tłumów (chociaż do 3 Króli było zdecydowanie więcej narciarzy, niż później). Pomimo „odpływu” turystów rosyjskich, ich miejsce zajęli Słowacy, Chorwaci i Serbowie. I to nie tylko indywidualnie, ale w dużej mierze rodzinnie:  z dziećmi, dziadkami, dalszymi krewnymi. Serio widać, że „Molltek” to doskonałe miejsce nie tylko treningowe, dla drużyn narodowych w narciarstwie (np. Chorwacji, czy Austrii), ale również dla rodzin z dziećmi w każdym wieku 🙂 Swoją drogą – 1 dzień przed naszym przyjazdem na lodowcu trenował sam Ivica Kostelic!!!!! LOL!!!!!!!!!!!!! Szkoda, że nie udało się nam spotkać żadnych sław 🙂 Może następnym razem?…

sztruks

Molltaler Gletscher to nieduży lodowiec, ale za to w urokliwej lokalizacji, w pobliżu Włoch i Słowenii, co czuje się w cieplutkich promieniach słonka.

Panorama

Wzięłyśmy w tym roku ze sobą lornetkę, mając nadzieję, że w końcu uda się nam zobaczyć kozice i muflony! Ale niestety, nie tym razem 🙁 Choć tropów na śniegu nie brakowało 😉

Ale nie po co tyle pisać na temat cudownej rozkoszy jazdy na przemian po sztruksiku i puchu? Sami zobaczcie jak tam pięknie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.